Śnieżny taniec
Las zastygł w bieli.Całun śnieżny
Wyścielał salę już w aksamit.
Całą w opale. Wiatr przyjezdny
jodłować zaczął z jodełkami
aż w zorzy spąsowiały drzewa,
łamiąc o pale barw tysiące.
Księżyc spod pierzyn się wygrzebał.
Mróz sapnął tęgi.Na początek
uderzał w sople, rżnąc z orkiestrą
(na)dętą wiatrem, mistrzem w walcu,
skoczył do Polki, chociaż Mazur
przeleciał salą. Kontredansów
moc popłynęła, a jałowiec
(częstując lodowatym ginem)
Spod brwi krzaczastych spojrzał groźnie
przygięty wiatrem nic nie wyrzekł.
Dwie noce wytrwał śnieżny taniec.
Dni po nim przyszły dłuższe, lepsze.
Zamiotła salę w końcu zamieć.
I już weselej jest i cieplej.
Komentarze (91)
Roztańczyłaś :)