Spanie
Przez ostatnie ranki które witam prawie w
nocy,
marzec wiem ze nie ja a koty
Ale podobnie się zachowuje, we łbie mi
pustką wibruję
Kiedyś byłem żołnierzem w pułku samolotów
myśliwskich,
jako mechanik miga 21, często zgodnie z
wymogami musiałem
zdekompresować kabinę w której sam.
siedziałem
Nadciśnienie i podciśnienie wywoływały we
mnie wrażenie niemiły,
jakby w autoklawie, wyciągano ze mnie
zamiast powietrza ostatki
błąkającej się we mnie weny
Od trzech dni jest kartka , lub ekran wiem
jaki mam temat,
piszę, piszę i po chwili już Bolesława nie
ma
Co napisałem to śmiech mnie dotyka , sam do
siebie gadam,
z ciebie kiep nie poeta
Już mam pierwszą zwrotkę, już zaczyna się
rodzić jajko,
patrzę żółtko się wylało.
Mam taki kufer po babci ( umowny w
komputerze)
zostawiłam tam przez lata, reszki tego,
w co nawet dziś jako wiersz nie wierze
Tak sobie myślę, a z tym kłopot,
nie tylko dziś co tu wymyślić żeby chwilą
lśnić.
O miłości napisałem kilka set „dzieł” mojej
mieścinie również wiele,
i tak naprawdę wiem, ze nie mogę gnuśnieć
przy białej kartce,
gdzie jest data i namalowane serce
odręcznie
Wszystkie moje „dzieła” są ledwo zauważane
i to nie jest dla mnie
smutne, ale ja sam na to patrzę, czytając
się nudzę.
TY do mnie piszesz słowa które chowam w
szkatułce
w złotym rzeźbiona, są słowa, są twoje
prawdziwe i pseudonimów
imiona, są i cyfry obok liter, jest
wszystko
Ja gdy pióro maczam w inkauście, często
plamie kartę – to ostatnie
dnie tyle są co nic wartę.
Mam ogromne trudności ze spaniem, o 21 30
lecę w nieznane
a już o 23 30 jestem zmęczono wyspany.
Zasypiam na chwil parę a to w pozycji klęku
przed tapczanem, l
ub w fotelu.
Kiedy zbliża się godzina 4 rano, mimo
zmęczenia już jestem szczęśliwy,
że nocy już nie ma.
Otwieram kompa ładuję się politycznie –
pisze wiersz
i odkładam i
czekam na godzine 7 rano by wyjść pod byle
pretekstem
(najczęściej po świeże pieczywo)
Zaczynam się bać nocnych godzin,
wiedziałem
że kiedy się kończy męska młodość a ona
trwa do 75 roku życia,
to tak mówią, zaczyna się otwierać czwarta
kwarta wieku,
i ja już trzymam ja za klamkę – zaczyna się
nowe, życie starcze .
Śmieszy mnie to, że jeszcze wczoraj 100
metrów przebiegałem
w sekund parę, a dziś po 10 metrach, czuje
w nogach wodną parę.
Staję wtedy, rozglądam się wokoło,
uśmiecham się do siebie i jest
mi słabo w nogach –w sercu wesoło
Jutro pewnie tez nie będę poetą, prędzej,
czy później powiem sobie –
to już nie to, poeto
Pozdrawiam – idę do szaf by nabrać na
siebie ubrań w cebulkę ,
stanę już sobie w kolejce dziś w nocy ,
przed kwiaciarnią, w piątek
rano będę pierwszy, z kwiatami do ciebie
Pozdrawiam - Bolesław
Autor : slonzok
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.