Stopy Bose
Truskawki. Oj, co to były za truskawki. A jej usta, pachnące rosą, wiosną i poziomkami, jeszcze smaczniejsze niż te truskawki. Kiedy dotykała językiem moich policzków czułem róże. Róże o wszystkich barwach świata. Czerwone, białe, srebrne. Nawet te szarobure były przy Niej piękne. Nosiła imię, które z chmurki zrzuciły jej anioły, ale zostanie ono tajemnicą. Przynajmniej teraz. Włosy miała z makiem, a na udach jedwab. Oczy były moje błyszczały od łez , bo chyba wszyscy płaczemy solą z martwych drzew. Jeszcze rosa. Kiedy byliśmy jak dziewczyna z chłopcem czułem rosę. Kochałem plątać jej stopy bose, balet morskich mew. Wy nie wiecie jak to jest. Wy macie miłość, kocham i zmysłowy seks. My bajki, kwiaty i krew. Kiedy rutyna ogarnęła ludzi, a ich mowa zamieniła się w bełkot, kiedy rozkosze przestały być poezją, chodziliśmy po dachach starych kamienic i bloków. Zawsze zdejmowałem Jej buty i chwytałem mocno za ręce. Chciałem by czuła radość i szczęście. Skakaliśmy z jednego budynku na drugi. Księżyc łaskotał nas po buziach (buzia to naprawdę ładne słowo) i prowadził do różnych dziwnych miejsc. A mało, coraz mniej takich w mieście jest. Letnie noce spędzaliśmy nad jeziorem. Kiedy cicho, łagodnie i nie ma kółek na wodzie. Widać było tylko nasze odbicia. A połączeni wyglądaliśmy jak skrzydła. Spaliśmy długo, bo nawet we śnie byliśmy razem. Budziłem Ją pocałunkiem i na jej piersiach zasypiałem. Tak też było kiedy ostatni raz Ją widziałem. Przepadła , zaginęła tylko niebieski pył został na mych rękach. Wróciłem do domu, a dom dobrze pamiętałem. Grzyby, Helen i dym najtańszych fajek. Piwnice zadrapane, bękarty, wieczny przeciąg. Strychy, podwórko z cudowną ludzką nędzą. Wiecie już pewnie gdzie mieszkałem i mieszkam. To kamienica sześć z wisielca osiedla
Komentarze (1)
Ciekawe... zachwycający opis, taki przeplatajacy