sukienka
przy stole nakrytym
wspólnymi chwilami
ubrana w obietnicę trwania
z włosami przewiązanymi
zmysłami
niecierpliwie wierzyłam
że szczęście
zwane pożądaniem
nie straci smaku
nocą zrywałeś kwiaty
z łąki na mojej sukience
pachniały rozkoszą
uschły rano z braku czułości
i obudziłam się naga
w południe
bezdomna samotność
skosiła trawę z mojej sukienki
twoje usta miały zapach siana
Komentarze (7)
Bardzo ladnie chociaz smutno.+++
ooo... ładnie i romantycznie :-)
Bardzo ładny wiersz.
Pozdrawiam:)
Smutno ale fajnie! Pozdrawiam!
Trawa na sukience koszona przez samotność...On zrywa
kwiaty z Twojej sukienki...bardzo ładne
metafory...Pozdrawiam serdecznie...
Ciekawe metafory. Szczęście kiedyś ma swój koniec
tylko, że nie wierzymy, że pryśnie jak bańka mydlana .
Szczęście raz nas dopada to znowu odchodzi, nie jest
trwałe i z tym musimy się pogodzić.
Nic na tym świecie nie jest nam dane raz na zawsze
(niestety). Taki prawdziwy obrazowy wiersz ładne
porównania.