świat... doskonały?
rośnie w mych oczach przysadziste piękno
w kałużach umarłe nasze dawne anioły
pod podeszwą strachu schowałam cząstkę
siebie
najpewniej by nie umrzeć nigdy
ta biel już czarnych aniołów
razi mnie w oczy swym piekielnym ciałem
coś po mnie pozostanie -
tchnienie półmroku w którym schowałam
nasze ręce
by też były na zawsze
boję się umrzeć tak
by mnie nie było
nie zostawiając po sobie dobra ni grzechu
gdy nie mogę zrobić za dużo
lub chociaż tyle
by nie było za mało
Bóg mi świadkiem
(którego już raz zaniedbałam)
nie dam wykrzyczeć się aniołowi
o zwęglonych skrzydłach
nie przeze mnie
nie tak do końca
nie będę służyć czarnemu diabłowi!
rośnie w mych oczach przysadziste piękno
świat doskonały
bo wielce zepsuty
w podpiwniczeniach myszy gryzą sznury
swych kajdan
a na poddaszu człowiek
modli się do Boga
jeśli jeszcze się modli...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.