Świątynia...
Dawniej wszystkie bogi miłości
na przemian czciłem...
stawiałem świątynie... ołtarze...
ofiarowłem duszę...
A gdy cierpiałem rozterek katusze
przeklinałem...
Dziś błąd swój zrozumiałem
albowiem Ona jest... Boginią...
i świątynia... zarazem
W witrażach oczu Jej
chcę dziś oglądać świat...
no ołtarzu piersi złoże w ofierze
serca rubinoey kwiat
Niech rozpęknie...
niech w bólu tęsknoty wyje...
i dla Niej niech bije...
Niecierpliwymi dłońmi
wypisze na Jej ciele
wszystkie święte wersety...
pocałunkami rozpalonych ust...
wyśpiewam szeptem...
wszystkie psalmy miłości...
By u nóg jej złożyć
rozpalone skronie...
w uśmiechu blasku
wypatrując...
rozgrzeszenia...
zbawienia...
i ... obietnicy... spełnienia...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.