Tej jesieni
Aleje złotych liści...
Nie przejdziemy nimi choćby cud się
ziścił.
Więc idę teraz sama, mój smutek się
wzmaga.
Tęsknię za Tobą, wiesz?
Brakuje mi Twych uśmiechów, Twych
łez...
Twych słów, tego spojrzenia...
Ciebie przecież juz nie ma.
Nie ma Cię dla mnie, nie ma Cię
blisko...
To wszystko wygasa, jak wygasa
ognisko.
Iskra nadziei we mnie płonie,
ona jedna zgasnąć nie chce...
Wierzę, choć wierzyć już nie
chcę.
Wciąż czuję Twój dotyk na mojej
skórze...
Boję się, że nie zniosę tego
dłużej.
Gdybym chociaż tej jesieni,
spotkała Cię przypadkiem,
tak by tylko powiew wiatru był tego
świadkiem...
Podeszłabym blisko,
złapała Cię za rękę,
w myśli zanuciła może jakąś smutną
piosenkę...
Niczego więcej nie chcę,
lecz to nie zgodne z Twą duszą.
Nienawidzę tego, gdy marzenia się
kruszą...
To tak boli,
a co przyniesie jutro- wiem...
Szara jesień, smutek, łzy...
Szkoda, że nie pocieszysz mnie
Ty.
Do Boga się modle, by dał mi
Ciebie,
lecz przecież tutaj nie jest jak w
niebie.
Sama musze iść tę kamienistą
drogą...
Być może na jej końcu spotkam się z
Tobą.
Dotkniesz mych ust i wyszeptasz
słowa:
Chodź kochanie,
wybaczam,
spróbujmy od nowa...
Komentarze (2)
Nadzieja umiera ostatnia, może nie wszystko stracone.
Tak pięknie napisałaś o swojej tęsknocie.
Warto wierzyć i czekać na tę chwilę, może przyjdzie?
Piękny wiersz mówiący o rozstaniu dwojga osób,
pozdrawiam.