Triumf zakonu
Plecami wsparłaś się o ścianę
Jak wąż splątałaś wrzące ciało
Coraz głębiej zanurzając się w
nieczystości
Coraz częściej kpiła z jasnej słońca
mocy
Triumfalnie siedząc ciemną nocą w loży
Skrępowani sami wzajem
Rzuciliśmy sobie wyzwanie
Był niepokój, lecz bez wstydu
Nie obsiadły wzrokiem nas
Głodne oczy zniesławiającej
sprawiedliwości
Nie spłoszyły nas wołania
Nie zraziły krzyki- krzyże wiszące na
ścianach
Grube ściany, ciemne kąty...
Głowa pełna usłych liści
Kolejny niewolnik zakonu mrocznej
loży...
Dałaś mi rozkoszy...
O najohydniejsza z obrzydliwości...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.