Uciekam przed sobą,zabijam się
Dokąd zmierza mój świat?Chciałbym wiedzieć
już,bo nie wiem ile go zostało,
ja już nie cjcę gonić,a czekanie wyrywa mi
serce i rozpruwa krzykiem gardło.
Ja się chyba nie nadaję,pragnienie moją
karą,tylko za co?
Niewiele chcę i płaczę wciąż w ukryciu,bo
życie mnie zdradza i nie chce nic się
zacząć.
Wokół tyle ciernistych krzewów,jak duchy
mnie prześladują,donią i ranią,
wszędzie macki samotności,gdzie mój zbawczy
Anioł?
Wiem,czekać i wierzyć,i tak nic innego nie
pozostaje,
ale cierpienie nie pozwala milczeć,muszę
wylać te pokłady mętnych łez zanim się
rozpaczą zadławię.
Niby świeci słońce,niby jeszcze nie
umieram,niby jest świat,jutrobędzie i potem
jeszcze chwilę,
ale jakby mnie nie bylo jednak,przemykam co
dzien przez puste me ulice.
Oddech ciężki,głowa rozgrzana od myśli
apokaliptycznych,serce nienawidzi samo
siebie,
tyle potrzeby w jedną kierowanej
stronę,tyle żalu do samego siebie.
Ciężarem jest bycie ogrodem miłości,nie
szukajcie tu pięknego kwiatu,
ja uciekam przed sobą,ja zabijam siebie
własnymi marzeniami.
I czekam,czekam tak w mrocznym chaosie,
kiedyś ujrzę światło dnia,kiedyś...jeśli
zdążę.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.