Upadłe anioły w mojej głowie
Padłam na łóżko i zapłakałam.
Spadają na mnie ściany ciemnego
pokoju...
Nadchodzi armia upadłych aniołów.
Chcą zabić nadzieję, która we mnie się
tli.
"Aniele boży stróżu mój..."
Wyciągają kościste dłonie.
Gaśnie radość, smutek płonie...
"Ty zawsze przy mnie stój..."
"Rano, wieczór, we dnie, w nocy..."
Nie mogę wydobyć słów modlitwy.
Anioły wyciągają błyszczące brzytwy...
Mam dość, zabierzcie mnie!
Nie chcę już walczyć!
Armia aniołów uśmiecha się sztucznie.
Brzytwy mnie tną, przeszywają włócznie.
Spływają łzy, przecieram oczy.
W ręce trzymam brzytwe, z ciała krew
broczy.
Przyszedł mój anioł stróż,
Zakrył rany płatkami białych róż.
Nie mógł mnie ochronić... Sama zadałam
sobie ból...
Aniołom skrzydła płoną, a one ciągle jeszcze lecieć chcą...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.