Urodzona, aby przegrać
Minęło dzieciństwo
Gdy przyszłam na świat
Cichym łkaniem
Podpisałam z diabłem pakt
Bóg mnie opuścił
Zadał mi cios...
Mój własny krzyż
Spróchniał od łez
Pamiętam do teraz
Wieczory bezsenne...
Ten strach, typu:
"a może dziś już nie będę?"
"a kiedy wejdzie?"
"czy ktoś usłyszy?"
I tak powoli tonęłam
W głuchej ciszy...
I wszyscy głusi
Nikt nie chciał słuchać
I wszyscy ślepi
Nikt nie chciał widzieć
Minęły lata
Koszmar ten sam
Minęło życie
Lecz ja dalej trwam!?
Wciąż te odgłosy mnie nawiedzają
Nie dają spać
Uśmiech zabierają...
Te wszystkie sceny
Wciąż przed oczami
Duszy swej mam
Słowa jak ciernie
Wbijają się celnie
Gesty i czyny
Są jak maliny
Plamią mi ciało
I sycą oprawcę
Tak ciężko czasem
Żyć pośród was...
Tylko łzy pozostawiam
Poza wymownym milczeniem
Milczeć...
W milczeniu zaklęta istota
Mała, bezbronna
I łka życie
I bawi się
I spada
A ty patrzysz
Nie pomagasz
Śmiejesz się
I odwracasz
Cóż począć
Z życiem
Gdy życia nie ma?
Gdzie jest mój Bóg?
Czy On jest tym smutkiem?
Tą goryczą? Tym bólem?
Mój Bóg jest gdzieś tam we mnie
I chyba płacze
Bo Mu nie wyszedł
Dla mnie świat...
;( "...wyczęrpująca podróż przez morze smutku; podróż, której wszystkie drogi prowadzą do nikąd..."
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.