W urzędzie cenzury
Opisane zdarzenie w rzeczywistości nie miało miejsca niemniej tak mogło wyglądać gdyby się wydarzyło...
Warszawski cenzor Wasyl Aleksiejewicz
siedział za biurkiem i czytał właśnie
rękopis, który mu przyniósł do
zatwierdzenia 36 –letni poeta Adam.
Trzymając papierosa w ustach cedził każde
słowo, które wypowiadał komentując obszerne
dzieło.
- Tjaaa , -mruknął wypuszczając kłęby dymu
nosem.
- Nawet byłoby niezłe, ale strasznie
długie. Nie dałoby się tego jakoś skrócić.
Te zapychacze w wersach tylko wszystko
psują. W pierwszej części okropna zaimkoza
już na samym początku. Kilka zaledwie
wersów a mamy wszystkie po kolei : moja,
ty, cię, ten ,cię ,twą ,tobie i tak dalej i
tak dalej...
- Ależ, proszę pana…to inwokacja – usiłował
się bronić młody autor.
- Proszę mi nie przerywać, bo nigdy się pan
niczego nie nauczy –warknął złowieszczo
Wasyl i zapalił kolejnego papierosa.
Cały pokój po chwili wypełniony był już
błękitnym dymem o nieprzyjemnym zapachu.
- Okropne poza tym te rymy – kontynuował
cenzor – czysta częstochowszczyzna na
grafomańskim poziomie. W sumie całość do
poprawy.
Adam posmutniał i rzekł zdławionym głosem
:
- Trudno, skoro się nie podoba panu pojadę
z moim tekstem do Paryża. Może tam będą
innego zdania i mi wydrukują.
- A jedź pan, gdzie pan chcesz – odrzekł
Wasyl i zawołał sekretarkę.
-Taniu , zrób mi mocnej kawy i odprowadź
pana Adama.
Za oknem coraz bardziej świeciło słońce. Na
drzewach głośno śpiewały ptaki.
Wolno kończyła się w Warszawie wiosna.
Był rok 1834.
Czy już wiecie kim był ów poeta i o jakim dziele rozmawiał z cenzorem ?
Komentarze (24)
Sławku i Marylko - dziękuję
Z ciekawością przeczytałam
Pozdrawiam :)
Ach ci cenzorzy. Ale na szczęście nadzieja rodzi
wieszczów. Pozdrawiam z plusem Przyjacielu. A jak tam
moje wypociny Ci się widzą? Ciekawym bardzo :)))
dziękuję serdecznie za wszystkie komentarze
Ciekawie.
Proza zatrzymuje i skłania do zadumy. Pozdrawiam
serdecznie
Michale,oczywiście nieprawdopodobna sytuacja bo na tym
polega fantastyka ale krytyka jest faktycznie wielce
prawdopodobna nawet dzisiaj...
Zupełnie nieprawdopodobna sytuacja. W 1834 r. Adam
Mickiewicz nie mógł się znaleźć nie tylko w Warszawie,
ale też w jakimkolwiek innym mieście w imperium
Romanowów. Tzn. mógł się znaleźć, ale jedynie w
więzieniu. Miał sporo na swoim koncie, ale "Reduty
Ordona" władze carskie nie zapomniały mu aż do 1917
roku.
Natomiast jeśli zapomnimy, że Mickiewicz nie mógł tam
być, to zaprezentowany przez Ciebie sposób krytyki
znamy do dziś...
inne są dziś kryteria, sorry za błąd.
Jak dla mnie to dobra ironia, poza tym za Anną,
ale nie zapominaj Maćku, że mimo, iż klasyka jest
nieśmiertelna, tak jak i poezja wieszcza, to jednak
poezja ewoluuje i w związku z tym inaczej są dziś
kryteria jej oceny, mamy XXI wiek i często inną
estetykę i inne zapotrzebowania, co nie oznacza, że
msz poezja Adama pozostanie nieśmiertelna.
Pozdrawiam serdecznie :)
świetna proza,
obojętnie co by nie napisał, to i tak nie miałby szans
u cenzora,
miłego wieczoru:)
Bdb proza poetycka :)
Co do cenzora i dziś tacy cenzorzy żyją wśród nas :(
Ten zadufany w sobie nie przewidział że Adaś stanie
się naszym wieszczem narodowym :)
O cenzorze świat zapomniał a poezja pana Adasia znana
jest na całym świecie.
Pozdrawiam serdecznie Maćku :)
;)
Interesujący tekst Maciuś, z przyjemnością
przeczytałem.
(+)
Pozdrawiam.
...i nie trafny był cenzora osąd...gdyby wiedział kim
ten pan Adaś zostanie...pozdrawiam serdecznie.
Nasz wieszcz narodowy
Wyjechał do Wilna
Prawilna studiować nauki
Car niejaki go rozzłościł
Gdyż nie lubił jego sztuki
Cenzurą w Wallenrodzie zagościł
I tak poetę zezłościł że
Wylądował w Paryżu
By oddać się miłości
Tam spłodził szóstkę dzieci
Lecz nie przewidział, że
500 plus będzie dopiero
Za kilka stuleci;))
pozdrawiam serdecznie Maćku
z uśmiechem:)