***W kuchni
Gdy już w domu jest dziewczyna, pichcić w
kuchni rozpoczyna
Dla ich dwojga coś smacznego, a ubrała się
do tego
W swój fartuszek kolorowy, zawieszony wokół
głowy
Oj - skromniutki ten fartuszek, kryje tylko
nieco brzuszek
Słów tu parę warto użyć, i w meandry się
zanurzyć
Kroju tego jej ubrania, bo podnieca tego
drania
Trza zapytać – ty cycuszku-, czemu
dla cię w tym fartuszku
Brakło chyba materiału?-, może tak jest dla
kawału
Teraz cycuś jeden, drugi, jego krawca już
nie lubi
Chociaż jak dwa pamiętają, one pierwsze
zniewalają
Bo są pierwsze i w nagości, dręczą pana w
ich miłości
Lecz nie tylko dwa cycuszki, są w
pretensji, gdyż fartuszki
Właścicielki też nie kryją, (oni chyba
krawca zbiją)
Pupci całej, diamencika, tylko jego
fragmencika
A ten diament, o mój boże, z samej nazwy
wiele może
Jak się zbiorą w związki jakie, krawiec w
bójce się zasapie
Pani jednak tutaj rządzi, krzywdy jemu nie
wyrządzi
Im tłumaczy, negocjuje, w nim się doskonale
czuje
To jedyne jej ubranie, trudne w nim jest
gotowanie
Chce dla niego być jak lubi, kocha go, i
tym się chlubi
Mniam mniam! -, z progu wykrzykuje, bo ją
widzi, już ucztuje
Słyszy ona zaskoczona, wpada w jego już
ramiona
Tam się smaży i gotuje, ona kochanego
czuje
Zapomina o smażeniu, chce przyjemność
zrobić jemu
Obejmuje swą Kochaną, ma sposoby swoje na
Nią
Wie jak kocha, że szanuje, jak Ją pieścić i
co czuje
Myślał, że wie o niej wszystko, lecz
pewności mit, se prysnął
Bo kochana go kucharka, goni do wrzącego
garnka
Będzie wszystko mój mężczyzno, ale zajmij
się włoszczyzną
Obierz seler i pietruszkę, zdejmij płaszcz
i swoją muszkę
Ona swoje ma zasady, nie ma on na to swej
rady
W kuchni rządzi tylko ona, choć tak piękna
i szalona
Facet wbija się w fartuszek, już na luzie i
bez muszek
Pod komendę się oddaje, Miłej swojej,
struga, kraje
Kątem oka obserwuje, pupci blask, i to co
czuje
Fartuch lekko mu unosi, on jest grzeczny,
lecz go nosi
Może pichcić, smażyć, kroić, nawet kurze
udo złoić
Ale kocha obserwować, swojej Miłej tu
wtórować
Zbój korzysta z pewnej chwili, zna ją i się
nie pomylił
Nachylona nad piecykiem, nieświadoma, bo
wymykiem
On już za nią, przy swej pupci, i niech ona
sobie kuchci
Brak hamulców, z bezmyślności, pan w
gwiazdeczce jej już gości
Trzask piorunów, krzyk księżyca, ale bardzo
ją zachwyca
Ten nikczemny podstęp srogi, gną się
zaskoczone nogi
On napiera, on nie zwalnia, Miłej swojej
nie uwalnia
Ona też się nie buntuje, przypływ krwi do
serca czuje
Jak go kocha, jak go pragnie, niech ją
kocha wciąż tak zgrabnie
Nie przeszkadza nic fartuszek, kolorowy
kryje brzuszek
Lecz i on w pył zniewolony, tak zbrukany i
zniszczony
Na podłodze on ląduje, niepotrzebny już się
czuje
Tak gwałtownie, tak spragniony, jest swą
miłą rozczulony
O ich kuchnię ją opiera, ciepło troszkę jej
doskwiera
Widzi to, co im gotuje, ale jego w sobie
czuje
I nic dla Niej nie jest ważne, równie
piękne i poważne
On w fartuchu, w pół ubrany, ona naga, lecz
jej bramy
Uchylone upajają, wszystkie zmysły dręczą,
drgają
Ma zasady jego miła, ale to, co dlań
zrobiła
Że pozwala, że zniewala, że tak kocha, z
nóg go zwala
Chwyta uda, szybciej kocha, super jego jest
Gospocha
Panią jest, Gospochą, Damą, Kuchtą, Gwiazdą
rozkochaną
Raz fartuszek, raz podwiązki, raz pończochy
- te zakąski
Są do dzbanu jego wina, jak działanie
rozmaryna
Para bucha z garnka z zupą, on zachwyca
się jej pupą
Pupcia miękka, pupcia zgrabna, pupcia
zwinna i powabna
On szaleje za pupeczką, spija z niej jej
całe mleczko
Czule pupcię pieści, chwyta, urok pupci nie
umyka
Ona czuje te zamiary, nie zważając na wzlot
pary
Sama w sobie się gotuje, wrzenie garnka
naśladuje
Już bulgoce, hałasuje, cichy nastrój teraz
psuje
To dla niego jest muzyka, nie przestaje,
nie umyka
Pieści piersi, pupcię szczypnie, ich
wzburzenia nie uniknie
Szturmu wrażeń, spazmów, szlochów, już
wtrąceni są do lochów
Tak samotni, tak szczęśliwi, podnieceni,
spolegliwi
Wciąż szaleją wciąż kochają, wciąż dla
siebie tyle mają
Uczuć swoich, pragnień swoich, żadne z nich
się ich nie boi
Będą oni zawsze razem, swym lustrzanym już
obrazem
Są dla siebie utworzeni, tak stworzeni na
tej ziemi
By całością zawsze byli, i od siebie nie
stronili
Uchwyt zwalnia ta kochanka, z ich kuchenki
syczy z garnka
Bucha para, czy ustała, nie chce wiedzieć,
gdy tak stała
On przyciąga swą kobietę, czując doń taką
podnietę
Że wybucha z parą mocy, dalej kocha dalej
kroczy
W chwilę później, jego miła, na podłodze
już się wiła
Tego człowiek nie wytrzyma, pręży ona się,
wygina
Nikt nie myśli, nikt nie wierzy, czy
zasiądą do wieczerzy
Wszystko w garnkach popalone, leżą ciała
dwa skulone
Są już syci, są wspaniali, oni dla się
zgotowali
Żarcie świata, bez przepisu, bez chwalenia,
bez popisu
Prysznic biorą, ubierają, swoje ciała
ukwiecają
Ukochani, zachwyceni, siedzą w pubie
nasyceni
Bo obiadek, co tu gadać, czasem musi coś
przepadać
Jutro będą gotowali, w swoim domku, gdzieś
w oddali
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.