...w purpurowym półmroku......
Dzień zamierał w objęciach zmierzchu,
lecz...spłoszony blask znów sie odradzał
migotliwą zwiewnością zachodzącego
słońca.
Stali naprzeciw siebie
zanurzeni w purpurowym półmroku.
Słońce zawisło ognistą kulą,
nie chciało zrobić kroku, za linię
horyzontu.
A on, wpatrywał się w nią, przykuwał do
siebie,
szukał potwierdzenia w jej oczach, czy
kocha?
Zdenerwowana usiadła przed lustrem,
dotknęła kredką warg,
tak...tak...tak...powtarzała w myślach.
Ta cisza miała w sobie coś tajemniczego,
odwróciła się do niego.....
Ich usta nie szukały się długo,
była jego zgubą, lecz odnalazła się...
Pocałunkiem gwałtownym, aż bolesnym,
przedłużającym się w nieskończoność,
płonął, a dni tęsknoty, oczekiwania
paliły wargi.
Nie było wymówek, żalu, skargi,
tylko jęk...cichych westchnień....
Gasili niepokój namietnymi uściskami,
w oplocie ramion,
czuła słodki smak rozgniatanych warg,
a w ciszy, w ciemnościach nocy
słychać było zdyszane odgłosy i
czułe...tak.
w mroku,za rozciagnietymi w uśmiechu ustami, pojawia się łza skrywana powiekami....
Komentarze (5)
Piekny obraz...Zachwycona Maryla
Spotkanie po rozłące?...po rozstaniu?...a może
schadzka kochanków?...co by nie było intryguje słowami
opisem odczuć , podoba mi się
namietnosc.....bez skarg, bez granic....czy to sie
jeszcze zdarza? Czytajac twoj wiersz wierze, ze tak! I
chwile wzruszen obudzily moja dusze...pieknie!
Pięknie zarysowany obraz zjawiska, jako obraz pary
kochanków- dnia i zmierzchu.
Wszystko spięte klamrą poetycką- na wysokim
poziomie.Brawo!!
Lubię wiersze z treścią i treść tu odnalazłam, ale jak
dla mnie troszkę za mało wierszowane.