Wbrew starej miłości..
..lecz niedokońca
...znów przypominają się tamte
chwile...pomóż, bo niechcę cierpieć już
tyle...
za dużo jego wszędzie...w samotności, w
popędzie...
on był Tym pierwszym, niezastąpionym...tym,
który w sercu został utwierdzony...
wypisał na nim swoje inicjały...lecz
postanowił by skamieniały...złamał je na
pół...krwią
się zalało...cała jego miłość...to wszystko
umierało...niemogąc uwierzyć, że to
wszystko
mija...że to ten jedyny mnie samą
zabija...mówił, że kocha i że tak już
zostanie...to tylko
było 'mnie' czarowanie...ja wierzyłam, że z
tego wyjdziemy...że wszystko od nowa, jak
kiedyś zaczniemy.....i już prawie tak
było...wszystko sie naprawiało...lecz moje
serduszko
się zawahało...poznało kogoś kto miał w
sobie...to małe coś, coś w podobie...oczy
zaszkliły
się z niepewności...serce ruszyło wbrew
starej miłości...lecz nigdy nie pokocham
tak samo
jak jego, kogoś nowego.....tego
drugiego...przykro mi, że to właśnie
Ty...trafiłes na mnie,
gdy ciekły mi łzy...gdy zbłądzona
wyobrażałam samą siebie, jako anioł wysoko,
gdzieś
w niebie...najlepsza rzecz jaka mogła się
wtedy zdarzyć...to uciec od wszystkich i
przestać
marzyć...bo tak na prawde nic
niewiedziałeś...jak mocno cierpie - sprawy
se niezdawałeś...
młodziutkie serduszko oplątane żalem...ktoś
porzucił daleko i nieprzejął się wcale...to
wszystko, to cierpienie przez moją twarz
przemawiające...minęło lecz niedokońca
przez Twe
serce kochające...
dla mojego suoneczka
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.