Wędrowiec. Proza poetycka
Lwów, pierwsza sobota kwietnia 1940 roku.
Udręczone Miasto wciąż jakby w śpiączce po
zimie infernalnej, kiedy w bezkresy
zlodowaciałego imperium wywożono setkami
tysięcy najsłabszych ze słabych, natomiast
w bolszewickich więzieniach w sposób
rutynowo okrutny dokonywano mrożących krew
w żyłach, morderstw.
Opowiada Krystyna Feldman[1]: „… byłam
świadkiem […] otwarcia lwowskich więzień.
Byłam tylko na Łąckiego […]. Bardzo
wyraźnie przypominam sobie zwłaszcza jeden
obraz. To musiała być młoda dziewczyna.
Cała jakimś takim mazidłem oblepiona…
oblepiona krwią. Musiała mieć długie blond
włosy, bo cała jej zmasakrowana twarz była
tymi włosami pokryta. Uciekłam […]. A
Niemcy łapali Żydów i kazali im te trupy
wynosić […]. Do innych więzień już nie
poszłam”.
Twarz zmasakrowana, włosy sklejone krwią…
Niczym na cudownym Wizerunku umęczonego
Chrystusa Pana z Brzozdowiec[2], o którym
to miejscu informuje na, poświęconej
Kresom, stronie internetowej[3] Marek A.
Koprowski.
Według informacji tegoż, parafia w
Brzozdowcach została erygowana w 1410
roku, lecz rozgłos zyskała w chwili, gdy
w domu Jadwigi Dolińskiej z Annopola k.
Brzozdowiec, 16 maja 1746 roku zapłakał
krwawymi łzami obraz [właściwie: obrazek o
liczonej powierzchni w (centymetrach) :
0,32 x 0,22].
Dalej wypadki potoczyły się szybko.
Proboszcz Michał Mikoszowicz [vel
Mikoszewicz] obraz przeniósł do kościoła,
gdzie modlący się przed Wizerunkiem obu
obrządków doznawali wiele cudów i łask
(zwłaszcza uzdrowień, których do 1752 roku
naliczono 29) więc po wnikliwej
ekspertyzie arcybiskup lwowski - Mikołaj
Wyżycki uznał go za „cudowny”. W roku 1777
została ukończona budowa nowego
kościoła-sanktuarium i ta Świątynia w
prawie niezmienionym stanie funkcjonowała
do 1944 roku, czyli do momentu, kiedy na
Kresach południowo wschodnich rozpoczęły
masowe rzezie na polskich mieszkańcach.
Zdeterminowani ludzie powiatu bobreckiego
szukali schronienia w Sanktuarium Chrystusa
Brzozdowieckiego – i się nie zawiedli. Bo
choć wokół płonęły wsie, banderowcy
Sanktuarium nie zaatakowali.[4]
Wpatrując się w ukrzyżowanego Zbawiciela z
Brzozdowiec mimo woli powinno tegoż
patrzącego zastanowić profetyczne
wizjonerstwo twórcy czczonego Malowidła. I
tak np. zmaltretowane Oblicze
Boga-Człowieka to przecież (prawie)
wszystkie twarze oraz postaci pomordowanych
na tych Ziemiach. Rozdarte (czarne) łono
[5] Pana Jezusa , chcąc nie chcąc, kojarzy
się wyprutymi wnętrznościami zadręczonych.
I jeszcze ta na tle Krzyża łuna podpalonych
domostw symbolicznego miasteczka.
Tułaczy Bóg wraz ze swymi Wyznawcami, 16
października 1945 roku, wyjechać musi w
nieznane. Podający się za „wyzwolicieli”
Sowieci zamieniają Sanktuarium na
spichlerz oraz magazyn środków chemicznych.
Cudowny Wizerunek Pana Brzozdowieckiego
znalazł tymczasem przytulisko w Katedrze p.
w. św. Jana Chrzciciela w Kamieniu
Pomorskim. Sanktuarium w Brzozdowcach
poczęło się odradzać w 1992 roku; 23
stycznia następnego roku sprawowano
uroczystą Eucharystię rozpoczynającą nową
epokę brzozdowieckiej parafii. Mszy
świętej przewodniczył ksiądz Biskup Marcjan
Trofimiak. Anno Domini 1995 do Brzozdowiec
udała się pielgrzymka z Kamienia
Pomorskiego z wierną kopią cudownego
Obrazu, natomiast 10 lat później
Metropolita Lwowski obrządku łacińskiego -
ksiądz Kardynał Marian Jaworski ustanowił w
Brzozdowcach sanktuarium Krzyża
Świętego.
*
Lwów, pierwsza sobota kwietnia Roku
Pańskiego 1940, moja podówczas
trzydziestotrzyletnia Mama ma nad ranem
osobliwy sen. Nie dłużej niż przed momentem
spotkała się twarzą w twarz z samym
Chrystusem – Wędrowcem. Na pewno On do
Emaus nie podążał, ponieważ szedł przez
bielejące dojrzewającym zbożem, pole.
Przypuszczalnie był bezdomny, niósł bowiem
zarzucony na ramię tobołek, zaś w ręce
prawej ściskał, nazywany laską, kij
żebraczy (względnie pasterski).
Musiał być bardzo zmęczony, skoro – z
niejakim wysiłkiem – przystanął. Spojrzał
na Mamę z bezbrzeżnie miłosiernym smutkiem,
i poszedł dalej.
Mama przerażona i zaskoczona zaraz zaczęła
budzić swoją rodzinę. Niebawem, kiedy
wyszła na podwórze, to dowiedziała się od
mieszkającej w oficynie sąsiadki Żydówki,
że właśnie, około godziny czwartej nad
ranem przyszli bolszewicy i zgarnęli
wszystkich lokatorów.
[1] Zob.: Tadeusz Żukowski: Krystyna
Feldman albo Festiwal tysiąca i jednego
epizodu. Poznań 2001. – s. 65.
[2] Sanktuarium Podwyższenia Krzyża
Świętego w Brzozdowcach w dekanacie
stryjskim, leżące w dzisiejszym rejonie
Mikołajewskim było w swoim czasie jednym z
najważniejszych w Ziemi Halickiej.
[3]www.kresy.pl/
[4] Tamże.
[5] W tym miejscu powołam się na książkę
Ojca św. Benedykta XVI pt. „Jezus z
Nazaretu”, cz.1., gdzie Autor zwraca
wyjątkowo baczną uwagę na przyrównywaną do
miłości macierzyńskiej miłość naszego
Stwórcy. „Tajemnica macierzyńskiej miłości
Boga w szczególnie wymowny sposób wyraża
się w hebrajskim słowie „rahamim”, które
oznacza właściwie łono matczyne, potem
jednak oznaczało również współcierpienie
Boga z człowiekiem, miłosierdzie Boże”.
(Kraków 2007. – s. 123 – 124).
Komentarze (3)
Rocznica.
Wołyń. O tym trzeba pamiętać.
"Tamże"- o tym też pisałam.
I w "Sekundach czasu"
Zatrzymał na dłużej Twój monolog Lidio...
Mam szansę może nawet w tym roku zajechać do Kamienia
Pomorskiego...
Po przeczytaniu tego tekstu jeszcze bardziej chcę tam
zajrzeć. Poruszające treści, kawałek historii i losy
konkretnych ludzi... cóż więcej - warto przeczytać.
Pozdrawiam.