Wiersz sześćset piędzięsiąty ósmy
Was obdarzam zaufaniem
i już się od niego nie wykręcę
a wy bądźcie jak to lustro w windzie
by patrząc co dnia w nie
miłość mógł bym oglądać.
Samotność głośno miłość woła
śmierć głośno życie woła
ten pierwszy głos trzeba usłyszeć
ten drugi wiarą w raj pokonać.
Za spojrzenia swe nie ręczę
i podejmuje to ryzyko
by patrzeć by widzieć
nigdy oczyma nienawiści
zawsze oczyma miłości.
autor
neplit123
Dodano: 2023-04-20 16:43:47
Ten wiersz przeczytano 256 razy
Oddanych głosów: 5
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (3)
Bardzo refleksyjnie...
Puenta bardzo dobra.
Pozdrawiam serdecznie
Plus duży
"by patrzeć by widzieć
nigdy oczyma nienawiści
zawsze oczyma miłości"
Pozdrawiam z + :)