Wiersze bez tytułu
Czasami chciałbym po śniadaniu,
gdy tracę resztki mdłych skrupułów
popływać w lepkim słów bajaniu
pisząc wierszyki bez tytułów.
Na spacer pójść po siana woni
i się utrudzić przy tym srodze,
chociaż mnie smutku trzeźwość goni,
mknąc pośród gwiazd na hulajnodze.
Wspomnienia zbierać w stare kosze,
potem je składać na obłokach.
Dziurawe z ostu pleść bambosze
i łowić perły w łez zatokach.
Budować z myśli swych organy,
a niechaj grają nuty grzeszne.
Przykleić się do z wiatru ściany,
albo pociągi kraść pośpieszne.
Wypchnąć na deszcz garść sennych marzeń,
by harcowały w cudzysłowie,
może czytelnik się zachwyci
a potem przekaz sam dopowie.
I tytuł piękny niech wymyśli
niczym arabskie kaligrafie.
Szkoda, że piszą tak artyści,
a ja niestety nie potrafię.
Komentarze (16)
Cudowny wiersz. Czyta się z uśmiechem na ustach i
radością obcowania z poezją. Jest tyle bajecznych
metafor, że tylko chłonąć, chłonąć, chłonąć.
W przedostatnim wersie przesunęła się średniówka i to
się czuje. Można przestawić wyrazy:
"Lecz piszą tylko tak artyści"
lub np.
"Pisać potrafią tak artyści".
Pozdrowionka :):)