Wrzesień.
Znów się dusze. Z rękami za głową.
Wpatruje się w zardzewiałe słońce.
Zjadam jego promienie dziurą w sercu.
Jestem smutny jak bezdomna jesień,
albo ta zgwałcona w wierszach idiotów.
Zimna, brudna i pełna księżycem.
Jakbym patrzył na własne plecy, głowę,
o którą rozbijają się statki liści
spadających z drzew kaszlących smogiem.
Robi się ciemno zanim zdążę poukładać
wszystkie szepty z pustego domu,
zanim nadam imiona niewidomym chmurom.
Wracam przez wyśniony park stalo-betonu.
Dzikie zwierzęta piszczą i plują
iskrami.
Jesteś brudny tłumem, jak ja bezradny.
A czerwony zachód słońca miażdży
horyzont.
Pad powiekami mam tylko twoje oczy
zielone.
Jedyne, co mi zostało - nieodgadnione.
Komentarze (3)
wiersz jest dobry Ma ładunek uczucia Emocja Ładna
poezja refleksyjna Pozdrowienia +
bardzo wymowny, barwny wiersz. pozdrawiam.
kawał porządnego jesiennego wiersza