Wymykasz się z mych ramion...
Oczy zasłonięte śnieżnobiałą chusteczką
Wycierałeś nią twarz, pognieciona zdeczka,
Pachnie Tobą, Twymi łzami czystymi,
Obłokami winą nieskażonymi.
Zakryłeś szybko moje oczy,
Bym nici bólu nie widziała
Przeszywanej wzdłuż serca, ciała.
Już nie dostrzegam myśli przezroczy.
Kartę życia białą stroną odwracasz
Prosisz o czas, zrozumienie,
Że niby nic nie zmienia
Brak czasu, nieprzerwana praca.
Chciałabym być nawet spodkiem,
Na którym kładziesz filiżankę.
Kawa jest z Tobą co dzień porankiem...
Ze mną tylko rzadkie chwile słodkie.
Czy możesz mego spojrzenia unikać,
Jeśli stwarzasz dla mnie powietrze?
Zanim odejdziesz, może przetrzesz
Oczy pełne morza i serce... ono usycha
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.