Za każdym rogiem.
Za każdym rogiem, za którym nic nie ma.
Zasypany w rudych, jesiennych liściach
czekam.
W opuszczonej kamienicy, gdzieś na okna
parapecie.
Pisze długi list na ścianie, znalezionym
długopisem.
Na pustych ławkach w cichym parku pod
kasztanem.
Za drzewami, które czas swój w liściach
gubią.
Czekam na ten pierwszy dotyk chłodu
porannego,
by w podarty kołnierz wtulić głowę w
kapeluszu.
Na rogu ulic, w noc paskudną i
deszczową.
Liczę bezimienne cienie czarnych
samochodów.
Po chodnikach szarych snuję się jak babie
lato.
Szkoda, że w niczyje oczy nigdy już nie
spojrzę.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.