Zabawa w państwo
Wielcy prorocy, którym oddałem duszę
Eksperyment wam uciekł z rąk
Zmieniając życie w mentalną głuszę
Na szyi mając przynależności krąg
Zdrajcy i oszuści, wielcy chemicy
Gdzie próbki zamknięte na amen
Walka konieczna, niczym politycy
Sprawę zataić, pada jedno zdanie
Szarlatani z wężem na piersiach
Sprzedawcy uczuć, darczyńcy żalu
Człowieka przez lata skutego w więziach
Od bliskich swoich odciągnąć po mału.
Kapłani i mędrcy, na rozkaz
A wasz Bóg ukrył się przed wami
Wciskając nam namaszczony przekaz
Wy stwórcą chcecie być sami
Najwyżsi dostojni, władza krótkotrwała
Schroniska właściciele, do rozbiórki
przeznaczone
By tylko ludność kreski za nimi stawiała
Gdzie ta różnica czy białe czy czerwone?
Jest jeszcze obywatel, szary, mały,
wystraszony
Na ustach szczelna żelazna krata
Wina jego taka...on tutaj urodzony
Skazany na łaskę możnych tego świata
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.