Zamarznięta nadzieja
Na Polanie gdzieś pośród drzew
Śniegiem cała obsypana, biała
Wiatrem zmrożona, zawiana od świata
Stoi stara Chata z nagich bali
Ociosanych toporem żelaznym
Po cichu godzi się z losem swym
Może jeszcze nie dziś może jutro
Wyrosną stokrotki na zimy pomniku
Rozkwitnie znowu białym śniegiem
Już nie tak mroźnym, przyjemnie
spokojnym
Nadzieja stopi lód zapachem płatków
Zdejmie kurtkę, strzepie z butów szron
A póki, co dorzuć do kominka drwa
Niech iskry skaczą radośnie po izbie
Wyziębniętej z lat, kiedy pod futrem
W kącie siedziałeś za stołem
Patrząc przez szyby wykute z mrozu
Na drzewa zamarłe w bezruchu
Na szczyty gór jakby bez końca
Pięły się w niebo za horyzont
Spowite przeźroczystym mrozem
Powietrze z każdym oddechem
Powoli, miarowo bez pośpiechu
Parą z ust zdradza ciało jeszcze żywe
Zastygłe z oczami przybitymi do twarzy
Gwoździami lat minionych smutnych
Jak wspomnienie w dolinie
Odpowiadające bez echa na wołanie
Wodzi wzrokiem bez ruchu patrząc
Głębiej niż ktokolwiek może pomyśleć
Że tam jeszcze coś jest żywego
Na kształt człowieka doń podobnego
Po latach zbudzonego ze snu smutnego
Odgłosem pukania do drzwi
Natarczywie głośnego, irytującego
Czy to wędrowca zbłąkanego
Dłoń tłucze w deski suche
A może syna zaginionego przed laty
Prowadzi do domu dobry Bóg
Co uwierzył twej obietnicy
Na słowo różańca w dłoni odciśniętego
Może to jednak on
W końcu upragniony cud
Zrywa się z krzesła, dwa kroki
Po trzeszczącej podłodze
Drzwi szeroko z hukiem otwiera
I oczom nie wierzy
Jak wryty w sosnowe deski
Nie wie jak się poruszyć, kiedy kości
zamarły
Do oczu łza napływa, świat rozmywa
Czy to aby jawa jest czy mróz
Z litości serce jego zabrał
Do krainy snu wiecznego.
13.01.2009
Komentarze (2)
Wiersz jest piękny w intencji szczerego dobrego serca
urzeka fantazją i czułością wypowiadanych słów Dobre
pióro Na tak!
Nie przepadam za długimi wierszami, ale Twój mnie
urzekł... melancholijny, zatrzymuje...