zbyt wiele
chodzę między rzeczami które
czas opuścił przechodząc bokiem
wracają do mnie
wracają powoli
unoszą kurtynę za którą
nieskończone milczenie
i listy
przychodziły coraz rzadziej
jakby kropki utknęły na końcu zdań
w nieistniejącym przesmyku
gdzie opada nadzieja
może koło popielniczek
stygnącej filiżanki kawy
w cieniach pod oczyma
w tym nieruchomym świetle
które ukazywało się zawsze
tuż po zachodzie słońca
ujęte zapachem beznadziejnym
i samotnym
incydent
tak zapewne napiszą gazety
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.