Zbyt wiele szczęścia
Ciemność nadlatuje, zasłania me życie.
Jasność mego świata cofa się na bok.
Krzyk z ciemności, zawodzenie trupów.
Czarcie hordy wyłaniają się z mroku.
Sam diabeł na czele by mnie zgnieść!
Oczy me łzawią, gardło piecze jakby
płonęło.
Każdy organ krzyczy w rozpaczy.
Z dnia na dzień coraz gorzej, ile
jeszcze?
Stawiam mur przed sobą, oni go burzą.
Sam sobie nie poradzę, kto mnie ukoi?
Czarci gniew, dziwny los.
Szczęcie do głębi, zbyt długo trwało.
Więc nadszedł smutek, rozpacz tragiczna.
Pan zarazy, szczęścia kres.
Serca nasze złamane, zmiażdżone.
Łączą się w jedność, razem wygramy.
Pani losu czy przyniesiesz nam spokój?!
Sępy już krążą nad naszymi ciałami.
Czują słabość, czują, że osłabiliśmy
czujność.
Przeszłość powraca i niszczy przyszłość.
Szczęście odchodzi, zbyt wiele go było.
Czy jest to zazdrość Bogów? Czy nasza
wina?
Wspieramy się wspólnie, dwoje
przyjaciół.
Ja cię przytulę, ty wraz ze mną
płaczesz.
Gdy serca nasze złączone nie czujemy
bólu.
Czemu jednak odebrano nam nasz świat?
Czemu nie pozostawiono nas w spokoju?
Czarci gniew, dziwny los.
Szczęcie do głębi, zbyt długo trwało.
Więc nadszedł smutek, rozpacz tragiczna.
Pan zarazy, szczęścia kres.
Serca nasze złamane, zmiażdżone.
Łączą się w jedność, razem wygramy.
Pani losu czy przyniesiesz nam spokój?!
Kolejny szturm na bramę mego ciała.
Potężne balisty i trabuchety gotowe do
oblężenia.
Atak się rozpoczął, a ja w mym zamku czekam
na wynik.
Osamotniony, jedynie z mą królową u
boku.
Teraz jednak chcą mi zabrać i Ją!
W spokojne miejsce zostanę przeniesiony.
Do baszty bezpiecznej, gdzie wrogie pociski
mnie nie sięgną.
Posiłki z królestwa Asklepiosa ruszają z
pomocą.
Jednak czy przerwą oblężenie, uratują
mnie?
Czy dotrą na czas? Czy zdołam odbudować
zamek?
Czarci gniew, dziwny los.
Szczęcie do głębi, zbyt długo trwało.
Więc nadszedł smutek, rozpacz tragiczna.
Pan zarazy, szczęścia kres.
Serca nasze złamane, zmiażdżone.
Łączą się w jedność, razem wygramy.
Pani losu czy przyniesiesz nam spokój?!
Ciebie też dotknął zły los,
Przeciwność naszego wspólnego szczęścia.
Płaczesz, krzyczysz w rozpaczy, ktoś Cię
słyszy!
Ja! Już biegnę, jednak nie, nie mogę.
Nie mam siły, nie przedrę się przez czarcie
hordy.
Biegnę do Ciebie, lecz odbijam się od mego
muru.
Spadam na kark, słyszę chrzęst łamanej
kości.
Jednak wstaje, podtrzymuje mnie ma
dusza.
Nogi me porusza miłość i strach o
Ciebie.
Dzięki Tobie przeżywam te straszną wojnę, a
Ty zawsze możesz się do mnie
przytulić…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.