Zgłodniali
Kotłowanina ciał ludzkich bezładna
Gesty, mimika, przyklejone uśmiechy
Oczy o wyrazie bezbarwnym
I ręce rozpychajace tak jakby głuchych
Stoły niczym koryta dla trzody
Na nich poukładane róznego rodzaju jadła
Butelki kolorowej i mineralnej wody
Dla nakarmienia tego ludzkiego stadła
Ciżba zgłodniałych rzuciła się w te pędy
By zająć wygodne miejsca przy stole
Nie liczą sie żadne kulturalne względy
Lecz każdy siłową rozgrywa tu rolę
Wreszcie towarzystwo wygodnie usiadło
Wzrokiem ukradkiem śledzą co na stole
Chwila wahania i chłoną co przypadło
M.in. Stasia, Józek , Mania i łysy Bolek
Widać, że apetyt mają nie lada
Każdy sie śpieszy by najeść sie do syta
Nikt nie zważa czy wypada lub nie wypada
Lecz pałaszuje niczym wygłodniały
łachmyta
Wreszcie ostatnie kęsy przełknięte
Łyk napoju by wszystko się ułożyło
I w spojrzeniach tak chciwie namiętnych
Radość sytości na nowo ożyła...
Zbieżność imion i okoliczności przypadkowa
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.