Zły koniec...
Tak bardzo cię kochałam,z dnia na dzień
czulej opiekowałam tobą i twoim malutkim
synkiem.
Porzuciła was twoja żona,która była przez
wszystkich znienawidzona.
Odeszła z innym i tyle ją widziałeś..
Wiesz nie udało ci się ukryć-słyszałąm jak
po nocach płakałeś.
Kiedyś byłeś inny,taki
bezbronny,samotny,bardziej niewinny..
Zmienił cię czas i pogrzebał chyba przez to
nas.
Coraz częściej piłeś,ze wszystkimi się
kłóciłeś i z dnia na dzień mocniej syna
biłeś.
Tak bardzo pomóc ci chciałam!
I co z tego miałam?
Krzyki i poniżanie to coraz częściej było
twoje zadanie.
Nie wiedziałam w co się wplątałam
Lecz było już za późno,moja ucieczka
pogorszyła sprawy,wszystko wyszło na
próżno.
On się zaczą mścić,nie wiedziałam co mam
robić, zaczą mnie bić..
Wszystko się zmieniło,wielkie uczucie do
ciebie się skołczyło,gdy przyszełeś mocno
zalany,wyciągnąłeś nóż i zadałęś głębokie
rany.
Na ziemię powoli się osunęłam i na wieki
głęboko zasnęłam..
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.