Zwiędnięte drzewo mego życia
Kolejna pusta butelka po piwie,
Pełna w smutkach dnia codziennego,
Leży na stole chybocząc się na boki,
Pamięta ust mych dotyk,
I łzę na poliku,
Spływającą ku dołowi.
Kapie. I słona ziemia się staje.
Na niej wyrasta drzewo z nadziejami,
Liście po kolei z niego odpadają,
Pochłonięte marzeniami.
Wiatr nim targa,
Gardzi jego gałęziami,
Ono upada.
Upadają moje plany...
autor
pawwwel
Dodano: 2007-02-26 00:00:01
Ten wiersz przeczytano 565 razy
Oddanych głosów: 15
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.