Żyć
Zachowałam w sobie życie
Na me własne zniewolenie.
Gdybym tak nie postąpiła
Byłoby już po problemie.
Jakieś miałam w tym intencje,
Choć już nie pamiętam, jakie.
Skutki mogłyby być dobre –
Są co najmniej byle jakie.
Smutno za czymś co odeszło
Albo nigdy nie istniało.
Księżyc zgasł, a słońce wzeszło
I nic jakby się nie stało.
Morale, miłości, cele,
Inne jakieś priorytety –
Byłoby i tego wiele,
Gdyby nie te inne bzdety.
I nadal mi tęskno, szaro,
Do odwrotu garnie dusza.
Krok zamiast się wprzód kierować,
To w tył wciąż bezwiednie rusza.
Nie potrafię żyć dla innych,
Nie potrafię żyć dla siebie.
Nie chciałabym przepaść w piekle,
Nie chciałabym utknąć w niebie.
Z życia nie zrezygnowałam,
W śmierć się wplątać – rzeczą śmiałą.
Umrzeć nigdy nie umiałam,
Żyć – się ciągle nie udało.
Komentarze (4)
Życia ciągle się uczymy, a śmierć?
Ona przyjdzie nieproszona i zawsze nie w porę- jej się
uczyć nie trzeba.
Nie umieć żyć, AI umrzeć, to takie zawieszenie - ono
jest najgorsze. Dobry wiersz, wzbudza refleksje.
Pozdrawiam serdecznie :)
Pozwolę sobie za Szadunką - codzienność to ciągłe
przemieszczanie się w przestrzeniach nieba i piekła.
Pozdrawiam.
Sztuki życia można się uczyć, dopóki żyjemy. I dopóki
żyjemy, nie rezygnujmy z prób, by żyć jak najlepiej.
Myślę, że codzienność - to najczęściej takie
zawieszenie pomiędzy niebem a piekłem. Od nas zależy w
którą stronę wychyla się pion.
Pozdrawiam serdecznie.