*** /za topolową aleją/
za topolową aleją
łzy żlebią w przemijaniu
łowię uchem jak płyną
ja niedoszlifowana
bliskość mnie obnaży
pieść mnie samym spojrzeniem
jeszcze nie dotykaj
odkryjesz że umiem usłyszeć
jak księżyc głaszcze orbitę
wyczuwam drżenie ziemi
śmiech mojej mamy w łonie
słowa plecione w wierszach
całują opuszki szeptem
rosną pędy sosnowe
huczą jasnozielonym
zachwycam się i męczę
scalona z nadzmysłami
nie umiem cicho zasnąć
tyle jest do istnienia
zapachy ciasta mieszam
z listopadową mgielnią
miękkość domu z samotnią
kochanie ze skuleniem
pieść mnie samym oddechem
daj się przemienić w chmurę
skórę przytknąć do nieba
pozwól mi pragnąć dłużej
Komentarze (42)
pieścisz spojrzeniem, pieścisz oddechem... pieścisz
słowami, chcę więcej :)
Chylę czoła, pięknie :)
emocjonalna gra wstępna rozwinięta do granic
nieosiągalnych dla facetów. może dlatego właśnie
rośnie ilość związków jednopłciowych, a kobiety miast
cieszyć się ze statusu kury domowej, coraz mocniej
artykułują swoje pragnienia.
gratuluję wiersza :)
Jestem pełna podziwu. Mistyczne metafory i wiersz.
Pozdrawiam serdecznie Wandziu :)
Ach, jak pieknie.
Pozdrawiam:)
- mistycznie tu, duchowo wielce i podoba mi się.
Cudnie i nic więcej.
Przeczytam jeszcze raz wieczorem.
Szkoda, że nie słyszałaś, jak głośno westchnęłam z
zachwytu...! O, "Scalona z nadzmyslami"...! Podziwiam
i z-nika-M!
Brak słów. Twoja błyskotliwość zaćmiewa. Delikatność
muska zmysły. Czarujesz słowami, jesteś piękna i
bogata. Pozazdrościć.
W wysublimowany sposób dotykasz życia...niby to
wszystko jest oczywiste ale trudne do uchwycenia i
"objęcia". Z wielkim podobaniem :)
ech życie, bądź takim jakim cię czuję i pragnę.
Przepięknie.
Pozdrawiam, Wando:)