30.czerwiec 1997
Pewną piękną letnią noc,
rozświetlił świetlik,
siadając na skulony kwiat.
A, że rósł on samotnie,
był rad, że taki Gość
odwiedzić mógł go.
Mijały ranki i noce,
Noce i ranki,a kwiat ?
Rozkwitał i piękniał,
bo w pobliżu był,
robaczek świętojański.
Blady promień księżyca
odwiedził kwiat,
Bo smutną minę miał.
Cóż kwiecie mój stało się?
Popatrz księżycu,
Za każdym razem,
gdy świetlika brak,
me listki więdną,
a płatki tracą blask.
Cóż stało się,
że On,
coraz rzadziej w twych
płatkach kapie się?
Być może,lęka się,
Że któregoś dnia
wpadnie w kielich mój
i nigdy nie otworzę go.
Czy zdolny jesteś
uczynic to?
Nie księżycu,
Pragnę by On szczęśliwym był,
I tonął w płatkach mych…
By całkiem z sił nie opaść,
by nie skulić się z powrotem…
Odszukaj Go,powiedz mu,
że jest dla mnie światłem
Pospiesz się..
Usycham…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.