Aborcja...
Bez szansy by żyć...
Cieche krzyki, nieme wrzaski,
już dziesiąte od niedzieli.
Giną wciąż malutcy ludzie,
choć tak bardzo żyć by chcieli.
Kolejna "matka morderczyni"
stoi pod drzwiami lekarza.
Zapłakana poprzedniczka,
-nawet to jej nie odraża.
Gdy po wszystkim jest to matka
wie, że zrobiła coś złego.
Ale ojciec z wielką ulgą
mówi sobie: nic takiego.
Ciche krzyki, nieme wrzaski,
to kolejne od niedzieli.
Nie zabili by swych dzieci
gdyby serca trochę mieli...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.