Achillesa
Mam na imię Achillesa.
Życie samorzutnie
wykąpało mnie w Rzece Obojętności
Mam skórę twardą
choć białą i gładką
jak baśniowy alabaster
Usta jak róże
choć to przecież takie banalne
A oczy błękitne jak letnie niebo
Błękitne i jasne
ale w spojrzeniu lód
Mały Amorek z ro-entgenem w oczach
prześwietlił mnie i już wiedział
"Nie można jej zabić", wyszeptał.
Dlaczego?
Mam na imię Achillesa.
"Ale nie pięta
twoim słabym punktem" warknął
nakładając strzałę na cięciwę
Łuku Sama-Nie-Wiem-Czego
A co?
Chcesz wiedzieć? Po co?
Przecież ty już mnie zabiłeś
swoją własną ręką
mego serca, uczuć i marzeń
robiąc sobie tarcze strzelnicze
Mam na imię Achillesa.
II
Ręce pocięte
na twarzy siniaki
ale oczy suche-
-to ja - Achillesa
W bieli bandaży szukająca
zagubionej niewinności
Krwią płacząca czerwonymi makami
w pamiątkową naszą noc
Pamiętasz jeszcze moje imię?
To Achillesa.
III
Wziąłeś mnie wtedy na cel
stałam nieruchomo ufając
Nie szukałam tarczy boś mówił
że mnie nie ukrzywdzisz
Ja byłam ponad nas
bo przeszyte strzałą ścięgna
dały smak nowy nieznany
Smak cierpienia.
Stałam spokojnie
czekając ukojenia
Wiesz, ja - Achillesa.
Kląłeś, krzyczałeś, strzelałeś,
wyzywałeś.
Ale jedna tylko strzała utrafiła
w cel przeznaczenia z serca
wyganiając ostatnie krople życia
IV
Miałam na imię Achillesa.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.