Alkoholizm to choroba
To było okropne widok
Widziałam go pod moim oknem
Trzymał się płotka
Bo ledwo stał na nogach
Nos miał taki czerwony jak burak
Jego wątroba pewnie już jest jak sito
Więcej w niej dziur niż w kawałku sera
Chciał go zabrać jakiś chłopak
Może to jego syn
Nie chciał iść z nim
Ciągle się wydzierał
Podniósł butelkę z ziemi
I się napił
Za bardzo wypad w to świństwo
Aby żeby nie nic mieć dnia bez alkoholu
Nie ma silnej woli
To widocznie mu pasuje
A ze swoje życie psuje
Tym się nie przejmuje
Dzieci się wstydzą za niego
Nie przyznają się ze maja ojca takiego
A on zbiera puszki i butelki
By mieć co pić bo bez tego dzień by był
drętwy
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.