Amorek w sypialni
Po wieczornej toalecie, wypachniona
w swoje ciepłe łoże leciutko wskoczyłam,
ja, kochająca żona, myśląc, że
nieco z miłością się podroczę, zakwilę
zapłaczę, i błogim snem później uraczę
Uchyliłam lufcik, w marzenia się okryłam
i za chwilę już śniłam…
Nagle hałas: trzask, prask!
Płomyk w mojej lampce zgasł!
Szkło na pół się przepołowiło
Pełnia księżyca…, czy to
czarownica?
Znów trwa cisza, nic nie było?
Niemożliwe!
Już za chwilę słyszę w głębi, nieco w
tyle..
Ojej, ale ze mnie gapa- jęczy ktoś
Nie to dziewczę, nie ta chata!
Zaskrzypiała cicho szafa:
Jam choć twarda, alem zmiękła
Bo tak kwilił, silił, miauczał,
Wiercił, dziwnie groźnie sapał
Kto by się w tym miał połapać?
Niechaj zbiera swe klamoty!
Będzie miał biedak kłopoty…
Łuk napięty- połamany
Serca z półek- rozsypane!
A kędziorki tak skręcone!
Rysy twarzy- zaburzone!
Nie pozna go własna matka…
Nie chciałbym być w skórze bratka
Wstaję, słucham, przecieram oczy
Co ja widzę, rany bąbel!
Czai się maleńki kłębek
Sterczy coś z skrzywionym zębem
Podobny do miłosnego amorka!
Pod stertą włóczek wysypanych z worka!
Na ratunek pospieszyłam
I do łóżka go włożyłam
Kiedy ranek otwarł oczy
Aż z wrażenia, stęknął, skoczył
Bo zobaczył tego bratka
Ale to już inna gadka
Wszyscy z łóżek pospadali
Wzięli kija na gagatka!
………………&
#8230;…………
A dalszy ciąg nocnego horroru
Będzie zależał od mego humoru
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.