Anielski Poemat
W oczekiwaniu na....
Istnienie nasze, choć kruche i ulotne jak płatki róży na majowym powiewie słodkiego wiatru, pełnym jest szczytów i dolin o których szumią tylko pełne chluby i pychy korony wyżyn i lasów. Nieprzeniknione ich ciemności zdają się być żywsze niż nasze najgorsze dni. Dlatego też wędrujemy.... przystając co chwilę, spoglądając raz po razie za siebie.... Moje ostatnie spojrzenie było z góry przesądzone.... Zostałem ranny, ranny aż do szpiku kości... Dosięgła mnie strzała, zatruta miłością - strzała Amora...Odbiła się ona okrutnym rykoszetem po moim całym ciele, od czubków palców aż po ostatni włos na głowie... Utkwiła w samym centrum mojego szalonego krwioobiegu, rozpalonego aż do czerwoności. I tak krwawiący pozostałem sam ze sobą i sam o sobie... z myślami rozrzuconymi jak gwiazdy na lipcowym niebie. Pomimo ich liczebności i dostojności, kierunek wyznaczała tylko jedna, ta jedyna, istny anioł. Obleczona w biel niczym góry mroźną zimą. Jej usta piekielnie czerwone, jak kamienie rozgrzane do krwi, czekające na kojące ochłodzenie łez... Jej oczy migdałowe, co jak zwierciadła duszy nie jednego wskrzesiły demona...Włosy jej kasztanowe falowały jak promienie słońca wygrywane co dzień z wieży mariackiej. Dłonie jej niczym najdoskonalszy jedwab kołysały moją wyobraźnie jak okręt podczas burzy. Z niepewności jednak wydobyłem strzale, ale jej grot nadal tam tkwi. Żyjąc z nadzieją na lepsze jutro i nie zważając na gorsze dziś, czekam na Ciebie Aniele Boży, który samym spojrzeniem zadajesz mi kolejną dawkę śmiertelnej miłości...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.