Animowane animozje
Była zima, gdy papierowe samoloty
zaatakowały moje miasto.
Na szczęście miałam przy sobie
pozytywkę.
Zagłuszyła spadające pociski.
Dzięki czemu bez strachu wzięłam się za
cerowanie podartych spraw.
Siedziałam ze sprawą w rękach, gdy nagle
runęła połowa mojego domu.
Grzebiąc mnie przy okazji pod gruzami
trosk.
Na moją twarz spadły papierowe płatki
śniegu.
Przeżyłam a oprócz mnie mój telewizor,
Który włączył się po wybuchu i nadawał
właśnie wiadomości,
W których roiło się aż od animowanych
animozji,
Między papierowymi kukiełkami polityki i
Hollywoodu.
Prześwitywały sprawne ręce lalkarzy.
Z maskami na twarzach.
Tego już było jak dla mnie za wiele.
Wolę życzliwe postacie nawet w animowanym
świecie.
Niż tam te animowane kukły o uśmiechach
stopionej czekolady.
Na szczęście wybuch odsłonił zakopaną w
ziemi rakietę kosmiczną,
W której znalazłam jeszcze więcej igieł i
nici potrzebnych do cerowania swych
spraw.
Wzięłam pozytywkę pod pachę i przeniosłam
się do rakiety na zimę.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.