Anioł...
Pewnego dnia sen mnie zmorzył
Lecz nie darzył mnie swym ukojeniem
Historię cierpienia mego serca stworzył
Raczył się i zadawalał duszy
strapieniem...
Ujrzałam wizję świata dla mnie
straconego
Spojrzałam z daleka na krzyk mej
rozpaczy
Czułam smętny oddech losu nieuniknionego
Słyszałam śmiech jego okrutnych
tkaczy...
Widziałam szczątki serca mego rozrzucone
Nad nimi czarne sępy gniewu krążyły
Myśli zostały mi odebrane i spalone
Liście klonu, pod którym umierałam tylko
drżały...
Zrozumiałam po seansie, że potepiona
jestem
Że za zwątpienie w miłość karę ponosi
się
Lecz zjawił się anioł i uratował mnie swym
gestem
To byłes Ty - obudziłeś mnie...
Komentarze (3)
4-ty raz na bej-u i już taka różnica, ty nie jesteś
pisarka ale PISARZYCA--jak tak dalej pójdzie to
zabraknie Piórek--musimy dokupić, ale to kosztuje
Dobrze ze to byl tylko sen..i ze Twoj
ukochany Cie obudzii.." postaraj sie o slodsze sny"..
...oj jak dobrze, że się zjawił, bo już myślałam, że
będzie smutne zakończenie... :)