Antyteza
Poranek jasny i słońcem radosny,
Ja gdzieś w tym wszystkim,
Niepewna niczego,
Czy jego "miłość"
Jest antytezą,
Tego co mogło,
A jednak nie było,
Nie chcę tych ramion,
jak biegun przeciwny,
są tak radosne,
solidne, spokojnie,
i pewne, i mego widzenia ze teraz
nic mnie nie czeka,
poza pewnością,
że nigdy nie będzie to żadną miłością.
I o to chodzi, że gdzieś wariat żyje,
ja go zobaczę pomimo ślepoty,
i będę tęsknić i cierpieć okrutnie,
nie widzieć zaś tego,
który jest teraz, i tutaj i czeka,
a ja tak patrzę na niego z daleka,
i nie dostrzegam w nim ni faceta,
ni mej radości ni mej miłości,
i mój egoizm gdzieś mnie pożera,
ze chcę by był,
a ja nie man nic więcej,
poza pewnością,
że nigdy nie będzie On moją miłością.
Komentarze (2)
Ech ,ta miłość.Pozdrawiam:)
Fajnie napisane, widać tutaj dużo ślicznych, ciepłych
uczuć.