Atramentowe życie
Nie równo i nie ładnie,
Rozlałeś się nagle.
Słowa napisane, zasłoniłeś tuszem
Niebieskim, pióro diabelskie a słowa
napisane
Pod przedziwnie dużym kleksem, znajdują się
teraz.
Szmer kartek, następne zaplamione
strony,
Atrament paskudny, nie widać niczego,
Nawet błędy o – er – te
przykryte,
Czysta i brudna, papier w linie,
Zeszyt marzeń, spalę te kartki i
zapomnę.
Może tak musiało być, dziwne życie poety
Zamalowane niebieską substancją, niby lepką
cieczą.
Nie myślę, bo nie potrafię, to dla mnie
zbyt ważne.
Cząstka mnie jakby inna, znak od Boga?
Bzdura, przypadek, to nie to,
Argumentów za mało, taki pech pisarza.
Nadarza się okazja na zmiane pióra,
I atramentu z niebieskiego na czarny.
Znów będę pisał, aż do kolejnego
Przypadkowego rozlania czarnej mazi,
O marzeniach nieszczęśliwego człowieka,
Który rozlał na swe życie kubeczek z
mlekiem.
A może to nie mleko, tylko atrament.
Puszka Pandory z atramentem.
Śmiech na sali, mleko i… składnik
powyżej.
Plus ta puszka, jeden wielki zament.
Mam wyobraźnię, Ty też, więc nie wszystko
stracone.
To nie musiał być atrament…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.