Aura (cz. 1)
PROZA
Wyjrzała przez okno i zniecierpliwiona
pomyślała: gusła, beznadziejne gusła! W
rękach wszystko - własnych i drugiej
połowy. Szkoda tylko, że fryzura będzie
chłonęła wilgoć. A miała być wybitnie
trwała i zachwycająca. Idiotyczny deszcz
właśnie dzisiaj od samego rana! Potem
trochę jasnych smug i nareszcie przed
cywilnym słońce. I już nie odpłynęło. Dom
weselny tonął w promieniach, kiedy dotarli
tam po sesji u fotografa. Włosy wciąż
trzymały się nieźle.
Ale kto zamknął wejściowe drzwi?! Było
słychać przygrywanie kapeli. Na Młodych
jakby nikt nie czekał...! Świadek zatrąbił
klaksonem. Ktoś otworzył boczne wejście.
Bocznymi drzwiami zakłopotani przekroczyli
próg.
- Zaczekajcie, na chleb, na sól. Już,
zaraz...!
Czekali na rytuał. Jest! Chleb, sól i dwa
kieliszki przewiązane wstążeczkami. Teraz
za siebie; trzeba w drobny mak na
szczęście! Kieliszek Młodej okazał się
odporny. Więc raz jeszcze! Potoczył się na
salę - w okolice podestu dla zespołu, znikł
z oczu. Szukało kilkanaście par rąk, tyle
samo par oczu. Jest! Kolejny rzut. Po
czwartym, z wściekłością gryzącą się z
białą sukienką... o ścianę...! Yes!!!
Nareszcie! Trzeba walczyć, ale warto!
Pieprzony niezniszczalny kieliszek!
Nadal słońce i nagrzane ławki przed
budynkiem. Goście na papierosku i
ploteczkach. Ciągle słońce, aż do
zmierzchu. Może nie takie głupie te
przesądy?
Potem mecz. Ktoś włączył TV na sali, no bo
był. I mistrzostwa były. Polska -
Portugalia! Faceci ustawili krzesła,
kobiety piły za stołami, co jakiś czas
okrzyki i trochę nerwowo. Ale fryzura jak
trzeba! I bez deszczu.
Wreszcie kapela od nowa gra. Kobiety znowu
w piruetach trochę bardziej zakręconych po
tym babskim rozpijaniu weselnej wódki.
Faceci z humorem, bo jakżeby inaczej, gdy
nasi górą!? I wypić było za co! I z
przytupem!
Rankiem słońce. Dobry znak. Włosy w lekkim
nieładzie.
- Głupie gusła!
- Głupi kieliszek z plastycznej nietłukącej
masy!
- Taka aura.
cdn...
Komentarze (45)
Ano tak, Mariat :)
Wydawałoby się - na szczęście!!!
Ale czytając od tyłu, tylko zamyślenie...
;)
początek widzę najdłuższy ;)
Hej, Dorotko! Takie poplątane te aury :)
no to się działo :-) świetnie to opisałaś, na moim
weselu najpierw upalne słońce, potem burza z
piorunami, a ranek rześki... jak w życiu ;-)
Miło mi, Jaleku :)
Przeczytałem z ciekawością... pozdrawiam :)
:)))
Ciekawe, ciekawe i gonię cdn...
hehehe, spoko.:) Malanio, te plusiki tylko wojny i
harce wywołują :) Więc mam dystans :)
Wróciłam, bo z rozpędu do drugiej, nie zaplusowałam
pierwszej:)))
A należy się...
Już jest PanieMisiu :)
Już nie mogę się doczekać kolejnej części.Pozdrawiam
:) Witaj, Malanio :)