Bajka...
Złotą doliną
Srebrzystą dróżką
Szło sobie dziarsko małe serduszko
Bólu i smutku wcale nie znając
Ani kruszyny zła w sobie nie mając
Swą piękną piosenkę miłosną nuciło
Wtem z drogi swej nieroztropnie zboczyło
Przez gęstwiny i cierniste krzaki się
przedzierało
Stopy swoje raniło i tak się strasznie
bało
Na skraju lasu stała niewielka chatka
Wpadło wyczerpane serduszko do środka o
zmroku
Dalej iść nie może, już nie zrobi ani
kroku
W tej chatce poczciwe serduszko
mieszkało
Przyjęło gościa, nakarmiło i ogrzało
Serduszko małe do zdrowia powróciło
Gospodarza mądrego sowicie nagrodziło
I tak się zrodziła z tego przyjaźń wielka
jak rzeka
Już żadne z tych serduszek na pomoc nie
czeka!!!!
Czy takie serduszka mogły istnieć?
Pytacie się czy istniały?
Rodziły się co noc
W bajce opowiadanej mym dzieciom na
dobranoc
A może i w życiu też
Kto wie!;)
Napisany 12.01.07
…..dla moich małych dwóch serduszek…….moich pączusiów…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.