Bajka ...
Puchate kule na błękicie, wiatr po omacku
porozkładał, zawisł nad grzywą łzawej
brzozy, z krzewem jałowca cicho gada, baje
mu szumne wietrznie plecie,
w swistach akcenty moduluje, a ten igiełki
jak jeż jeży i pióra jego z lekka kłuje.
Milknie więc psotnik w swych powiewach,
ucieczką się serwuje gładką, lecz strzępy
szaty potarganej są dla jałowca super
gratką, aby przytrzymać wiatr w powiewach,
by drzewa liście ułożyły, jednak za mało w
swych igiełkach posiada mocy oraz siły.
Wiatr podmuchami z wnętrza paszczy, wyrwał
szat strzępy z rąk jałowca, wzbił ciało
wietrzne ponad chmury z siłą i werwą
odrzutowca i gruchnął z wielkim swym
impetem prosto w drzew bujne fryzowania;
strzela jak z bata w ich liściastość i
ptactwo w gwałcie wsze rozgania.
Kreci się, skacze po konarach, czupryny
drzewne wartko miesza, z gałezi leci wprost
w murawę, niby nietoperz głowę zwiesza,
siada na czubku starej sosny i pruje w dół
do jej podstawy, aby za moment zlec na
stogu świeżo zebranej miękkiej trawy.
Płyną owieczki po błękicie, wołają doń jak
do pasterza, lecz na nic prośby ich
chmurzaste, on znów ku łanom szturmem
zmierza, czesze zbóż kłosy swym
grzebieniem, gładzi piórami jak palcami,
kreci piruety w zwiewnym tangu z
rozbrykanymi wróblętami.
Skacze i cichnie bez szelestnie, taki jest
jego fach na świecie, może i nawet w tym
utworze jego szumności odnajdziecie, a jak
ktoś bardzo chce, go złapać niech weźmie z
sobą wór jutowy, lecz myślę, że żadnemu
tutaj, nie przyjdzie pomysł ten do głowy.
Komentarze (23)
...dziękuję paniom i panom za tak ciepłe komentarze;
pozdrawiam wszystkich serdecznie:))
:):):) pozdrawiam :)
;)))
Gdyby jednak...
Kto w wór jutowy, wiatry łapie,
to zwykły łobuz, lub kleptoman.
Zaprzestań działań, stary capie,
bo cię opętał zwykły omam.
Gdy zlekceważysz moje słowa
i będziesz dalej ganiał z worem,
odmówi pracy twoja głowa
i witać będziesz się z doktorem.
A gdybyś dalej, mimo wszystko,
chciał "wiatry" - Julka, złapać w wór!
To gwarantuję, to zdarzenie:
zginiesz - nim pierwszy wstanie kur.
;)))
Płyną owieczki po błękicie, wołają doń jak do
pasterza,
lecz na nic prośby ich chmurzaste, on znów ku łanom
szturmem zmierza,
czesze zbóż kłosy, jak grzebieniem, gładzi podmuchem,
jak palcami
i kręci młyńce w zwiewnym tańcu z rozbrykanymi
wróblętami.
Lubię wiatr i wiersze z jego udziałem Wiatr zawsze
psoci i tańczy W moich tekstach też często gosci
Bardzo mi się podoba Twoja bajka
Pozdrawiam wiosennie Stefi
Taki wiatr, pędziwiatr...
Świetna bajka. Przytul bezszelestnie.
Pozdrawiam serdecznie :)
Bardzo ładny wiersz. Tylko "kręci piruety w zwiewnym
tangu" trochę gubi rytm.
Kiedy zdążyłaś już to poukładać? Naprawdę podziwiam:)
a to ci wiatr psotnik. Myślę, że póki co nie ma na
niego sposobu.