Ballada o cudownym uzdrowieniu
Był raz sobie prawdziwy poeta,
nie spał, nie jadł, tylko wiersze pisał,
w swoim życiu wypił sporo kufli piwa,
od myślenia zbyt szybko wyłysiał.
Głowy nie miał, przebywał wciąż w
chmurach,
w banku debet, ciągle niespłacony,
a przyjaciół wiadomo niewielu,
nie rozglądał się, nie szukał żony.
Śnił się nocą może dwóm kobietom,
lecz wyblakły jakiś, bez wigoru,
szybko o nim obie zapomniały,
nie lubiły za bardzo oldbojów.
Facet marniał, słaniał się na nogach,
wreszcie trafił na dziewczynę hożą,
ta nie bacząc na skutki odległe,
zaciągnęła go prosto do łoża.
Tu okazał się dzielnym chłopakiem,
wiedział świetnie co czynić mu trzeba,
znał on dobrze tajemne ścieżynki,
co prowadzą nocą wprost do nieba.
Odtąd przestał pisać wiersze, strata.
Żył jak tysiąc podobnych facetów,
nie narzekał, płodził zdolne dzieci,
wreszcie znalazł powody do śmiechu.
Komentarze (6)
Heh..wypisz, wymaluj :)..Do połowy
przynajmniej..Reszta: ciiii.. :) M.
Oczywiście,że każdy powinien robić to,co mu najlepiej
wychodzi.Pozdrawiam autorkę i dziękuję za uśmiech.
Czyli - gdzie nie pomaga piwko i kolesie
miła dzieweczka pełnię szczęścia wniesie
Wniosek z tego że kobieta nie może być muzą dla
powiety:) Ściąga z chmur na ziemie i prowadzi wprost
do prozy życia:) Świetnie się czyta. Zgrabny rym:)
Pozdrawiam:)
kapitalny wiersz z lekko wesołym akcentem
Z prawdziwą przyjemnością czytam Twoje słowa :)