Ballada rycerska
Hej szable w dłoń!
Przygrzewa wciąż słońce lipcowe.
Obłoki po niebie wiatr ściga.
Powraca z wyprawy krzyżowej
Potomek hrabiego Rodryga.
Wędruje wytrwale w spiekocie,
Bo droga do sławy nie prosta,
Aż ujrzał przybity na płocie
Prastary tajemny drogowskaz:
"Idź dalej rycerzu na prawo,
bo suchy, upalny jest lipiec.
Niechybnie okryjesz się sławą,
Choć możesz tu także ocipieć!"
Wędruje więc rycerz wytrwale,
Choć droga odbiera mu siłę
W lipcowym okrutnym upale,
Tak jak to już wcześniej mówiłem.
Po czole kroplami pot ścieka,
Już słońce za chmurką się kryje,
Aż wreszcie po drodze jest rzeka,
A z rzeki tej smok wodę pije!
Jak w dziadka Rodryga z półwiecza
W rycerza duch wstąpił bojowy!
Dobywa więc z pochwy swej miecza
I uciął nim smocze dwie głowy!
Aż nagle otwiera smok ślipia
I mówi: przestańże się gapić!
Czy ty żeś rycerzu ocipiał?
ja tylko chcę wody się napić.
Choć tłum rycerzowi bił brawo,
to siedem głów smoczych się śmieje,
Kto zbacza zanadto na prawo,
ten z czasem zupełnie cipieje!
Szable w dłoń!
Komentarze (3)
"kiedyś znormalniejemy" też chyba nie doczekam:(
Myślę, że takie zboczenia co jakiś czas będą się
zdarzać w naszych dziejach, gdy skrajnie radykalna
opcja dojdzie do władzy. :) Im starsza będzie nasza
demokracja, tym wygłupy owych wybrańców będą
łagodniejsze, aż kiedyś znormalniejemy, tylko czy ja
doczekam tego, to nie wiem. Dzięki. :)
Wizjonerstwa Freda ciąg dalszy:
"Kto zbacza zanadto na prawo,
ten z czasem zupełnie cipieje!" - ostrzeżenie z 2004
roku!
Pozdrawiam