Będąc trawą
Przyszedłeś i...
Odzwyczaiłeś mnie od samotnych spacerów,
Nauczyłeś śmiać się do kwiatów,
Łapałeś mnie w wąskie kadry obiektywu,
Ogrzewałeś dłonie,
Kolorowałeś szare wieczory,
Nosiłeś parasol,
Mówiłeś ciszą dobitniej niz słowem,
Biegałeś ze mną boso po łące...
i odszedłeś...
A ja...
Znów nie umiem sama spacerować,
nie umiem otulać uśmiechem kwiatów,
nie umiem patrzeć na siebie Twoimi
oczami...
Z dłońmi w kieszeniach,
uczę się więc zapełniać smutne
wieczory...
Niosąc parasol,
z szumu deszczu czytam odwieczną pieśń
miłości...
Biegając po łące
depczę cienkie, słabe źdźbła trawy...
Bo nauczyłeś mnie, że tak można
Komentarze (4)
tytul, forma, tresc. Wspanialy wiersz
Po prostu... No zabrakło mi słów. Nieziemska
wrażliwość bije z tego wiersza. Skąd jesteś-z
Aniołowa? :)
czas goi rany...
Trudno, musisz nauczyć się tego - przykre ale
prawdziwe - wiersz wielka tęsknota,
jednocześnie przykrymi wspomnieniami pisany. Wymowny w
swej treści.