Bez nich, mnie nie ma.
Noszę na sobie zbyt dużo ścierwa,
mijam wasze smutne twarze, też nie macie
lekko.
Widzę ból w waszych oczach, ta sama krew
ucieka z naszych żył,
nikt nie chce być nikim, a wszystkim
przyszło gnić w okowach polityki ciągle
głodnych świń.
Wszyscy mamy jeden cel.
Żyć i kochać. Własny świat nie podzielony
na władzę i pięść.
Wszyscy jesteśmy spętani brudnym
bandażem,
nie ukryje zgniłych ran. Ale jest dobrze
dla nich. Jakoś nas trzymają.
Pod płaszczykiem świętego spokoju i
wyblakłych pocztówek z wakacji,
przechadzają się porcelanowe lalki, po
spacerniaku błogiego przemijania.
Żadna trumna, o którą się potykasz, nie
jest twoim domem,
masz własny szlak, swoją drogę. Wojny i
cmentarze niewinnych serc, to nie twoja
brocha.
I nikogo nie obchodzi płacz słyszany zza
ściany.
I wszyscy mamy tyle samo. Nic w tym świecie
nie jest już nasze.
Ale nieważne. Oby było jutro. Oby przeklęci
z transparentami się mylili,
apokalipsa niech będzie zakurzoną sensacją
dla pijaków i debili.
A ja rozdrapuję sobie oczy, by być jednym z
was,
ślepym figurantem schowanym pod ciepłym
kocem. Bo trza dalej iść. Zdobywać i
spać.
Nie mogę, nie potrafię, nie być
człowiekiem.
I widzę to wciąż. Muszę, bo umieram razem z
otoczeniem.
Nie wymażę z siebie świadomości tego, co
stworzone przez ludzi,
przykrywane popiołem z ognisk,
oświetlających drogę obojętności i
ułudy.
Nie krzyczcie, nie płaczcie wraz ze mną,
nie zwracajcie uwagi.
Niech umierają dalej. Niech giną z głodu
pod stopami świętej władzy.
Ja zostanę z nimi, ja będę dźwigał brzemię
gniewu i nie przyzwolenia.
Nazwijcie mnie opętanym, przeklnijcie
chorym. Ale bez nich, mnie nie ma.
Komentarze (2)
qrcze zatrzymał. na dłużej...
Interesujące rozważania, przewrotny tekst. Daję +!