Bez pożegnania...
nazwałaś mnie kiedyś przyjacielem,
swoją prywatną duszą
w innym od rzeczywistości świecie,
i po co?...
w trudnych chwilach
i momentach uśmiechu słońca
byłem wśród słów Twoich,
układałem je na dłoniach
i cieszyłem się że obraz Twój widzę
i po co?...
z radością przyjąłem wieść
że głos Twój z dala usłyszę…
nie usłyszałem…
zniknęłaś…
jak dzień gdy znika wśród mroku nocy
tak Ty odeszłaś z westchnieniem Księżyca
bez echa…
z lekkim oddechem,
bez pożegnania…
... nazwałaś mnie kiedyś przyjacielem, i po co?... skoro dźwięki słów Twoich uleciały tylko ze śpiewem wiatru...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.