bez tytułu 5
Rozkręciłem moje metalowe skrzydła
Wkoncu za późna pora na latanie
I chmurki takie inne - deszcz
Ktoś tam codzienność zabił
Marzeniem uderzył, zwyczajnie
Jak surowym mięsem prosto w pysk
Oni wciąż tacy ciągle niezmienni,
Od paru lat tak samo w jednym miejscu
Tak jak ich namalował
Siedzi tam i patrzy
Wesoły spaślak, na schodku u bram
Zawsze z góry.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.