Bez tytułu
Pożółkło niebo od blasków słonecznych
Aż chce się wyciągnąć dłonie i dotykać
chmur
Każdą z osobna bo przecież jak dusza
Ma przyznaną indywidualną konsystencję
Wielki Nieobecny zakamuflowany w nas
Stuka w mokre od deszczu zamknięte okna
Nie mam siły na odchylenie okiennic
Docenienie subtelnego śpiewu skowronków
Złote promienie przeciskają się opornie
Oświetlając każdy skrawek mojego azylu
Różanego ogrodu gdzie tańczą małe aniołki
A my oboje stoimy na spokojnej tafli
oceanu
Ze splecionymi dłońmi i miłością na
twarzy
Czekamy u stóp wybrzeża na drewnianą
łódkę
A może nigdy nie wyruszymy w rejs
Zostaniemy w czasie gdy chwile są
najlepsze
Niezmiennie i nienaruszone
Po prostu takie jakie powinny być
Klaudia Gasztold
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.